aktualności
Lanie światła...
Dzień Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego) zamyka uroczystości związane z okresem Bożego Narodzenia. Rekwizytem obrzędowym, a jednocześnie widocznym znakiem tego święta są święcone w tym dniu w kościołach gromnice.
Na współczesnych gromnicach często znaleźć można naklejki przedstawiające chodzącą wśród zimowych pól Matkę Boską. Trzyma Ona w dłoni świecę, a Jej światło miało chronić przed wilkami – i domowników w zagrodach, i wędrowców. Matka Boska chroni też same wilki, bo według ludowej legendy ocaliła kiedyś małego wilka przed polującymi na niego chłopami.
Poświęconym gromnicom przypisywano magiczne właściwości. Miały one apotropeiczną (ochronną) moc, dlatego nad wejściem do domu wypalano płomieniem przyniesionej z kościoła świecy – krzyż, co miało chronić dom i zagrodę przed dostępem złych mocy. Wierzono, że zapalona gromnica postawiona w oknie w czasie burzy zabezpieczy domostwo przed piorunami. Według zapisów medycyny ludowej – dym z zapalonej gromnicy miał zapobiegać bólowi gardła, przy użyciu tych świec leczono u małych dzieci tzw. przestrach.
Także pod koniec życia, gdy szczególnie proszono o wstawiennictwo Maryi, chorym zapalano gromnice. Tym, którzy przyjęli ostatnie sakramenty, patrząc na dym ze zgaszonej świecy, przepowiadano powrót do zdrowia, albo przeciwnie – bliską śmierć (w zależności od tego, czy dym unosił się w stronę drzwi, czy w stronę okna). Światło świecy miało na koniec przynieść ulgę umierającym, którym zawsze wkładano gromnicę do ręki.
Warto tu wspomnieć też o samym wyrobie świec, bo jak pokazuje fotoreportaż poniżej jeszcze i dziś znaleźć można osoby, które zajmują się wyrobem gromnic z naturalnego wosku pszczelego. Są to najczęściej pszczelarze mający dostęp do większych ilości wosku. Dokumentację odlewania gromnic w przygotowanych odpowiednio formach zarejestrował w Rakszawie w roku 2022 zespół badaczy terenowych z Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi i Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie. Link dostępny jest tutaj.
Innym sposobem jest tzw. lanie światła. O takim tradycyjnym wytwarzaniu świec wspomina w swoich tekstach A. Karczmarzewski. Powszechne było ono w XIX w., a na naszych terenach najdłużej, „bo jeszcze do lat 70. XX w. zwyczaj ten utrzymywał się w Żołyni i Brzózie Stadnickiej (Łańcuckie). Gromnice tradycyjnie wykonywane były przez członków bractw religijnych i cechów rzemieślniczych. Przygotowywanie świec odbywało się w ostatnim tygodniu przed dniem Matki Boskiej Gromnicznej, prace nadzorował cechmistrz, a uczestnicy śpiewali kolędy i czytali żywoty świętych, co nadawało czynnościom obrzędowy charakter”. Akurat w samej Żołyni świece wyrabiał cech „wachlarzy” – bractwo skupiające młodzież męską. Jego członkowie w czasie uroczystości kościelnych nosili w kościele parafialnym – „wachle” – wysokie woskowe świece, mocowane dodatkowo na kijach, które przybierano bukietami, latem z żywych, zimą ze sztucznych kwiatów i wstęgami.
Antoni „Marek” Jagustyn, z którym przeprowadziłam wywiad w Żołyni w styczniu 2024 r., powiedział: „Warsztat składał się z miedzianej patelni oraz drewnianego koła, w które wbijano gwoździe, a na nich wieszano knoty. Potrzebne były też naczynia, w których roztapiano wosk i z których wosk wylewano wprost na knoty, świeczka po świeczce. Cały czas obracano drewniane koło. Czynność powtarzano, aż świece nabiorą odpowiedniej grubości, trwało to zwykle kilka godzin. Na koniec świece wyrównywano, gładzono i znaczono cechowymi znakami. Dolnym końcówkom świec każdy cech nadawał inny kolor. Gromnice sprzedawano w przedsionku kościoła parafialnego w dniu Matki Boskiej Gromnicznej”.
Jak się okazało, pan Antoni obecnie robi gromnice właśnie w taki sposób. Wspomina, że jeszcze 30 lat temu pomagał w „laniu światła” ojcu Janowi Jagustynowi, potem w Żołyni zaniechano robienia gromnic. Pan „Marek” zajął się tym samodzielnie 3 lata temu, zaczynając od urządzenia przy domu warsztatu do lania świec. Miedzianą misę i potężną, mosiężną patelnię, na którą spływa wosk, miał po ojcu. Podobnie jak koło, w które nabite są 24 gwoździe – na nie wiesza knoty, które polewa roztopionym woskiem. Po kilku godzinach powstaje 24 gromnice. W warsztacie pachniało woskiem pszczelim, na półce paliła się gromnica, którą wstawiano dawnym sposobem w słoik wypełniony ziarnem. Gospodarz tego miejsca opowiadał, że lubi gromadzić dawne przedmioty. Część z nich znalazł na strychu domu, po ojcu, który ponad 30 lat był kościelnym w parafialnym kościele w Żołyni. Szczególnie ciekawe wydały się mi formy do wypiekania opłatków, świeczniki czy latarnia, w środek której wkładano świeczkę – jej światło oznaczało, że ksiądz idzie do chorego z wiatykiem – komunią świętą podawaną osobie w niebezpieczeństwie śmierci jako pokarm na drogę do życia wiecznego.
Serdecznie dziękuję za wszystkie informacje pani Janinie Puchalik z Miejskiego Domu Kultury w Łańcucie – Podzwierzyńcu.
Justyna Niepokój-Gil
Źródła:
Andrzej Karczmarzewski, Lanie światła – relikt dawnych zwyczajów rzemieślniczych, [w:] „Materiały Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku”, Sanok 2001.
Andrzej Karczmarzewski, Ludowe obrzędy doroczne w Polsce południowo-wschodniej, Rzeszów 2011 (m.in. fotografie A. Hadały z 1971 r. z AMER – Archiwum Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie).
Krzysztof Ruszel, Leksykon kultury ludowej w Rzeszowskiem, Rzeszów 2004.