ETNOnotatnik

Gnieciuch, czyli gniotek albo wiek

Gniotek / Gnieciuch / Wiek - rys. Maria Kozłowa

W ramach przygotowań do spotkania ph. „Opowieści z dreszczykiem”, które nasi pracownicy planują na 22 lipca („Co niedzielę w zagrodzie”), zapraszamy do lektury tekstu opisującego gniotka.

Wygląd

„W czerwonej czapeczce na głowie, niskiego wzrostu, z brzuchem jak bęben, o długich palcach u rąk i nóg. O cienkiej szyi, na której spoczywał ogromny łeb z długimi uszami i wyłupiastymi oczami jak dwa garnuszki, i długich zębach, które sterczały mu do przodu z szerokiej mordy. Był nagi, ale cały owłosiony” – tak opisuje gniotka (gnieciucha) Maria Kozłowa. W innych opisach, m.in. z Ropczyckiego, określany był jako zimny i cichy człowieczek ze szkarłatnym nakryciem głowy, który, zbliżając się do człowieka, mlaskał.

Kto spotka gniotka?

W starszych relacjach o Lasowiakach autorstwa Szymona Matuszaka gniotek był nazywany wiekiem: „Wiek nie był duży ale okropnie ciężki. I pakował się na człowieka i go przygniatał swoim ciężarem”. Gnieciuch przychodził zwykle do śpiącego, najpierw kładł się na nogach, później przesuwał się w górę ciała. Gdy już usiadł na klatce piersiowej, dusił całym swoim ciężarem, nogami i rękami. W niektórych przypadkach mógł doprowadzić nawet do śmierci nieszczęśnika, gdy nie obudził się on w porę. Osoba, którą męczył gnieciuch, nie miała władzy nad swoim ciałem, mogła ruszyć ledwo językiem.

Gnieciuchy były znane również na terenach powiatu ropczyckiego. Tamtejsi wspominali, że jeżeli taki gnieciuch polubił człowieka, to się już od niego nie odczepił. W innych znowu okolicach, niedaleko Biecza, kościelna nazwiskiem Łaskawska wspominała kobietę, którą tak coś w pierś gniotło, że wołała zmiłowania: „Zdejmijcie ze mnie tego chłopa”.

W Tarnobrzeskiem opowiadano o gniotku, jako o małym chłopcu z wielkim brzuchem. Także nosił czerwoną czapkę przekrzywioną na bakier, a w niej dużo pieniędzy. Miał być niewidzialny i przesiadywać w żarnach, a dokładnie w ducy, czyli we wgłębieniu, gdzie wsypywano ziarno. Wnętrzności gnieciucha były bardzo ciężkie, dlatego zostawiał je on właśnie w ducy, żeby wejść niepostrzeżenie do izby dziurą w suficie.

Niektórzy mówili, że ludzie trzeźwi nie mogli spotkać wieka. Nic dziwnego, bo dokuczał głównie pijakom. Maria Kozłowa wspomina, że „tak okropnie ich dusił, że nieraz kał z nich wychodził”. Albo, że nachodził dzieci. Rodzice straszyli je tak: „jak nie zmówisz pacierza, to w nocy będzie cię gnieciuch dusił”.

Sposób na wieka

Istniał jednak sposób na tego ludowego demona. Wiązało się to z owym wyróżniającym go nakryciem głowy. „Jeżeli komuś udałoby się zobaczyć gnieciucha, należy wtedy udać, że się śpi, a kiedy on go przygniecie, szybkim ruchem zerwać mu z głowy czapeczkę; ta czapka ma wielką wartość, i gnieciuch da za nią wszelką cenę, ile tylko posiadacz jej sam zechce” – relacjonował K. Oleksowicz. Bardzo trudno było ukraść gniotkowi czapkę. Seweryn Udziela zanotował wspomnienie pewnej kobiety z Ocieki: „Toli godocie o gniotku, a dyć mnie downijsemi casami co trochę gniót gniotek. Roz nawet zdarłam mu copke z głowy, ale wzięło mnie jakieś obrzydzenie, jak krojne te copke na ziemie, to jaze jękło w izbie. Załowalam potem, zem mu te capke oddała, ale to zawse cłowiek taki mądry po niewczasie…”

W Ropczyckiem pamiętają jak „jeden chłop chwycił gnieciucha, gdy go tenże przestał gnieść i wziął mu czerwoną czapkę. Wtedy gnieciuch prosił go bardzo, aby mu oddał czapkę, a przyniesie mu pieniędzy. Tak się też stało: chłop zwrócił mu czapkę, a gnieciuch natychmiast przyniósł ją pełną pieniędzy. Ale na drugą noc chciał się gnieciuch zemścić; przyszedł więc jak zwykle i wbił w pościel nóż. Szczęściem, że chłop nie spał tej nocy w domu, boby go gnieciuch przebił”.

Szymon Matusiak wspominając o wieku opowiada, że „jeden urlopnik wziął Wiekowi czapkę i on mu przyniósł dużo pieniędzy, ale mu to na dobre nie wyszło, bo nic nie robił jino pił. Tak raz, jak pijany z Dzikowa wracał, tak go Topielec u Żórawiego ługa [dawna wieś między Dzikowem a Mokrzyszowem – przyp. red.] złapał i utopił”.

Żeby spać spokojnie...

Były też znane inne sposoby ochrony przed gnieciuchem. We wsi Brzezówka wspominają, że gdy chłop szedł spać, kładł koło siebie nóż, ziele święcone i słomą zatykał dziury koło drzwi i okien, którymi gnieciuch przechodził. Jeśli jednak udało mu się przedostać do izby, to najłatwiej było po prostu przyjść napastowanemu człowiekowi z pomocą. „Jeżeli dzieci krzyczały i stękały w czasie snu, to matki polewały je zimną wodą i wtedy się budziły, a gnieciuch odchodził od nich” (Maria Kozłowa). Pijaków również starano się obudzić i podnieść z ziemi.

Powiadano też, że gnieciuch to nic innego jak zmora… Ale to już inna opowieść…

Karolina Migurska

Skan rysunku autorstwa Marii Kozłowej pochodzący z jej notatek przechowywanych w archiwum Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej.

Bibliografia:

W. Fusek, „Biecz i dawna ziemia biecka. Na tle swych legend, bajek, przesądów i zwyczajów”, Biecz 1939.

W. Gaj-Piotrowski, „Duchy i demony”, Wrocław 1993.

Sz. Matusiak, „Nasze kwiaty polskie”, Kraków 1881.

ks. W. Sarna, „Opis powiatu jasielskiego”, Jasło 1908.

S. Udziela, „Materyjały etnograficzne z miasta Ropczyc i okolicy”, Kraków 1886.

S. Udziela, „Ocieka. Zapiski etnograficzne”, Lwów 1925.

ks. J. Wołek-Wacławski, „Będziemyśl i Klęczany, Rys historyczno-etnograficzny z 23 fotografiami”, Jaworów 1937.