Frania na taczkach
Po drugiej wojnie światowej polska wieś przeszła największe przemiany w całej swojej historii. Jej mieszkańcy zaczęli uczyć się i pracować w miastach, a pod strzechy (nieraz dosłownie) trafiły elektryczne sprzęty ułatwiające codzienne zajęcia i prace w gospodarstwie. Jak ten okres wspominają kobiety z naszego regionu?

Nie tylko kuchnia
Ale dawniej jedzenie i obsługa to było tylko babskie zajęcie. Chłop to był przede wszystkim do roboty w polu. Pług, koń, to było dla chłopa – tak mieszkaniec Mazurów opisuje tradycyjny podział zajęć na wsi. Opieka nad dziećmi, gotowanie, sprzątanie – te obowiązki miały na głowie nasze babki. Ale myli się ten, kto myśli, że wiejska kobieta nie opuszczała kuchni. Ale kobita też była do roboty w polu, robiła co trzeba, w gospodarstwie cały obrządek przy zwierzętach to był dla kobiety. Kobieta miała kiedyś naprawdę ciężkie życie na wsi. To nie do pomyślenia, żeby chłop zamiszoł w gorku kiedy. Nie! – prostuje Mazurzanka. Kobiety dzieliły obowiązki w domu z pracą w obejściu i w polu. To na ich barkach spoczywało oporządzanie krów i drobiu. Wiele godzin spędzały też w polu np. plewiąc len, co było ich domeną, ale także wykonywały szereg innych prac. Dopóki żniwowało się sierpami, to one żęły, co było wyjątkowo uciążliwe, jako że zboże trzeba było ścinać jak najbliżej ziemi, a nie dało się tego robić inaczej niż wiele godzin zginając plecy w palącym słońcu. Nawet po upowszechnieniu się kos z pałąkami, to one odbierały skoszone zboże i wiązały powrósłami w snopy. Wykopki, sianokosy i szereg innych prac również wykonywały całe rodziny, a więc także kobiety. Mężczyźni zajmowali się gospodarką i cięższymi pracami. Jak w południa miał chwile czasu, to sie kład pod drzewo przeleżeć, musiał odpocząć. Kobiety wstawały rano, całe gospodarstwo obrządzały: krowy wydoić, mleko przecedzić, dzieci nakarmić, ugotować, czasem trzeba było szybko masło robić, bo zabrakło – wspomina mieszkanka Niwisk.
Po robocie do pracy
Po drugiej wojnie światowej coraz bardziej powszechna na wsi stała się dwuzawodowość – ludzie pracowali w różnych zakładach przemysłowych w miastach i miasteczkach, a w godzinach wolnych od pracy zawodowej nadal prowadzili swoje wiejskie gospodarstwa. Ta zmiana wpłynęła na podział ról w domach, ale nie od razu i nie we wszystkich gospodarstwach tak samo. Podjęcie pracy poza rolnictwem oznaczało często, że do zajmowania się domem, dziećmi, zwierzętami i polem dochodziły obowiązki zawodowe. W domu gotowało się codziennie, mamusia przychodziła z pracy i gotowała wieczorem, żeby na drugi dzień był obiad – wspomina mieszkanka Turbi. Dojenie i karmienie krów, przygotowanie śniadania mężowi oraz dzieciom i wyjście do pracy – tak wyglądały poranki wielu mieszkanek wsi.
Kiedy pracę podejmował jedynie mąż, kobieta przejmowała zajęcia gospodarskie do tej pory będące domeną mężczyzn. A jeszcze jak chłop na zime gdzieś wyjeżdżał, na przykład mój tato jeździł na całe zime w Poznańskie, do lasu do pracy sezonowej, to mama zostawała sama z dziećmi i trza było wszystko: drzewo sobie urżnąć, urąbać, wszystko. Mama miała szóstke dzieci i trza było je wykarmić. Tata jeździł na zarobek, a mama pilnowała domu i dzieci – opisuje taką sytuację Mazurzanka. Kobieta za pługiem nie należała po wojnie wcale do rzadkich widoków.
Kiedy pracę podejmował jedynie mąż, kobieta przejmowała zajęcia gospodarskie do tej pory będące domeną mężczyzn. A jeszcze jak chłop na zime gdzieś wyjeżdżał, na przykład mój tato jeździł na całe zime w Poznańskie, do lasu do pracy sezonowej, to mama zostawała sama z dziećmi i trza było wszystko: drzewo sobie urżnąć, urąbać, wszystko. Mama miała szóstke dzieci i trza było je wykarmić. Tata jeździł na zarobek, a mama pilnowała domu i dzieci – opisuje taką sytuację Mazurzanka. Kobieta za pługiem nie należała po wojnie wcale do rzadkich widoków.
Chłop nie jest od tego!
Z czasem praca zawodowa, zwłaszcza obojga małżonków w domu, zmusiła mężczyzn do pojawienia się w kuchni w celach innych niż jedzenie tego, co przygotowała żona. Mąż w kuchni gotuje i zupę, i wszystko robi. Jak chodziliśmy do pracy na zmiany, to jak wypadło, to ten gotował. Dzieci mówiły, że tata to ugotował lepszą zupę niż mama – opisywała przemiany w swoim domu Przyszowianka. Oczywiście, zmiany nie nastąpiły ani nagle, ani bez oporów. On nie jest od tego – protestowała babcia urodzonej w 1959 r. informatorki ze Stal, widząc jej męża zagniatającego ciasto na makaron. W nowych warunkach nie dało się jednak utrzymać dawnego sztywnego podziału obowiązków. Mężczyźni na wsi musieli, przynajmniej w jakimś stopniu, przyswoić sobie podstawowe umiejętności kulinarne.
Pralki i inne cuda
Powojenne przemiany to również czas nowych technologii na wsi. Siłę zwierzęcych mięśni wypierały silniki elektryczne, a w domach pojawiły się pierwsze elektryczne sprzęty. Jak pisze Sylwia Michalska w pracy Evolution of the social roles of rural women in Poland: Facilitating and constraining factors, w wypadku terenów wiejskich zasadą było, że modernizacja w pierwszej kolejności wpływała korzystnie na prace rolnicze, a więc zajęcia tradycyjnie przypisywane mężczyznom, podczas gdy rozwiązania ułatwiające prace uznawane za kobiece przyjmowane były wolniej. W końcu jednak i wiejskie kobiety doczekały się wynalazków, które nie tylko ułatwiły im życie, ale czasem nawet dawały coś, czego nie miały wcześniej – wolny czas. Do takich wynalazków należała pralka automatyczna.
Kupiłyśmy pralki, pralki Franie. Były pożyczane. Członkinie koła miały tam jakąś małą odpłatność. W trzech miejscach w wiosce były pralki Franie i kobity nosiły na plecach, woziły na taczkach, uczyły się prać w pralce Frani. Jaka to była wygoda! – opowiada o działalności Koła Gospodyń Wiejskich mieszkanka Husowa. Nawet prymitywa z dzisiejszego punktu widzenia Frania była wielkim postępem w stosunku do tarcia bielizny na tarze w balii czy płukania jej w rzece bądź nad stawem. W ślad za pralką do domów trafiły kolejne urządzenia – żelazko elektryczne, o wiele wygodniejsze od tych z duszą lub na węgiel, prodiż czy maszynka elektryczna, dzięki którym nie trzeba było rozpalać w piecu, żeby przyrządzić posiłek, elektryczna szatkownica do kapusty i wiele, wiele innych. Życie na wsi, choć nadal trudne i wypełnione pracą, stawało się łatwiejsze.
Janusz Radwański
Kupiłyśmy pralki, pralki Franie. Były pożyczane. Członkinie koła miały tam jakąś małą odpłatność. W trzech miejscach w wiosce były pralki Franie i kobity nosiły na plecach, woziły na taczkach, uczyły się prać w pralce Frani. Jaka to była wygoda! – opowiada o działalności Koła Gospodyń Wiejskich mieszkanka Husowa. Nawet prymitywa z dzisiejszego punktu widzenia Frania była wielkim postępem w stosunku do tarcia bielizny na tarze w balii czy płukania jej w rzece bądź nad stawem. W ślad za pralką do domów trafiły kolejne urządzenia – żelazko elektryczne, o wiele wygodniejsze od tych z duszą lub na węgiel, prodiż czy maszynka elektryczna, dzięki którym nie trzeba było rozpalać w piecu, żeby przyrządzić posiłek, elektryczna szatkownica do kapusty i wiele, wiele innych. Życie na wsi, choć nadal trudne i wypełnione pracą, stawało się łatwiejsze.
Janusz Radwański
Bibliografia
Archiwum Naukowe Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej
S. Michalska, Evolution of the social roles of rural women in Poland: Facilitating and constraining factors [w:] http://dspace.uni.lodz.pl:8080/xmlui/bitstream/handle/11089/16004/6-083_100-Michalska.pdf?sequence=1&isAllowed=y
S. Michalska, Tradycyjne i nowe role kobiet wiejskich, [w:] „Wieś i Rolnictwo” 2013, nr 2.
Puszcza Sandomierska od kuchni, Kolbuszowa 2018.
E. Szpak, Mentalność ludności wiejskiej w PRL, Warszawa 2013.
S. Michalska, Evolution of the social roles of rural women in Poland: Facilitating and constraining factors [w:] http://dspace.uni.lodz.pl:8080/xmlui/bitstream/handle/11089/16004/6-083_100-Michalska.pdf?sequence=1&isAllowed=y
S. Michalska, Tradycyjne i nowe role kobiet wiejskich, [w:] „Wieś i Rolnictwo” 2013, nr 2.
Puszcza Sandomierska od kuchni, Kolbuszowa 2018.
E. Szpak, Mentalność ludności wiejskiej w PRL, Warszawa 2013.