PL EN
Ustawienia prywatności
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Aby uzyskać więcej informacji i spersonalizować swoje preferencje, kliknij „Ustawienia”. W każdej chwili możesz zmienić swoje preferencje, a także cofnąć zgodę na używanie plików cookie na poniższej stronie.
*Z wyjątkiem niezbędnych

Daleko za krową

Na sposób myślenia o psie w kulturze ludowej wpływały przede wszystkim względy praktyczne. Jeśli spojrzeć na zwierzęta towarzyszące człowiekowi w gospodarstwie, najważniejsza i najlepiej traktowana była krowa. Żywiła, dostarczała nawozu, w razie potrzeby dawała się zaprząc do wozu lub pługa, a na zimę, wprowadzona do izby, nawet grzała. Porównywalny status z krową mógł mieć tylko koń. Duma gospodarza, symbol zdrowia, sił witalnych, towarzysz pracy, dający szansę dodatkowego zarobku właścicielowi, który mógł nająć się do furmanienia. Dalej w hierarchii były inne zwierzęta gospodarskie – świnie, których mięso było cennym źródłem energii, u biednych gospodarzy kozy dające mleko, kury, które niosły jaja stanowiące przed wojną całkiem dobrą walutę wymienialną w sklepach i na straganach na potrzebne towary… Pies przy całej swojej wierności wypadał na tym tle zwyczajnie blado. Szczekał, gdy zbliżał się ktoś obcy, pilnował podwórka, chronił mniej lub bardziej lichy dobytek gospodarza przed złodziejami – i to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o zwykłe wiejskie Burki. No, wierzono jeszcze, że smalec zrobiony z ich tłuszczu pomaga przy przeziębieniach, a skóry nadawały się na naciągi bębnów. Ale to i tak niewiele w porównaniu z krową czy koniem.

Krowie zioła, a psu - urok

Ta hierarchia znajdowała odzwierciedlenie w wierzeniach. W tradycyjnej kulturze ludowej zarówno wsi lasowiackich, jak i rzeszowskich istniały niezliczone sposoby na to, jak uchronić krowę od złego uroku. Myślano o krowach, wykonując magiczne gesty i w czasie Bożego Narodzenia, i w czasie Wielkiejnocy, i święcąc zioła na Matki Boskiej Zielnej. A pies? A pies miał w tym porządku rzeczywistości inną funkcję. Jak odnotował Franciszek Kotula, gdy przyjazny gospodarz odwiedzał sąsiada i wchodził do stajni, w której stały jego zwierzęta, spluwał i wypowiadał formułę „na psa urok!” żeby ewentualny zły czar zamiast zaszkodzić pożytecznej krowie czy nie mniej cennemu koniowi spoczął na stosunkowo najmniej przydatnym w gospodarstwie psie.

Jak plebański piesek

Pies, w przeciwieństwie do krów, owiec czy koni, dzielił z człowiekiem upodobania kulinarne. Żywił się resztkami z zazwyczaj niebogatego stołu gospodarza. Nic zatem dziwnego, że o kimś bardzo głodnym mówiło się w Rzeszowskiem i nie tylko, że jest głodny jak pies. Te zwierzęta dzieliły ze swoimi panami dole i niedole i, tak jak wśród ludzi, psu bogatego powodziło się lepiej  psu biednego – gorzej.  To również znajdowało odzwierciedlenie w folklorze.  Na ten Nowy Rok,/Żeby się rodziła/Kapusta i groch./ Żyto jak koryto,/ Pszenica jak rękawica,/ Łowiesek jak plebański piesek – przekazuje winszowania noworocznych drabów Andrzej Karczmarzewski.

Poszczuj psem śmierć


Jak pisze Marta Wójcicka, przyczyny specyficznego stosunku do psa w kulturze ludowej leżą również w tym, jak pies był postrzegany. A był dwojako – z jednej strony jako przyjaciel, pomocnik i najbliższe człowiekowi zwierzę, ale z drugiej jako drapieżnik, który nie pogardzi krwią i surowym mięsem, a  jego natura, mimo tysięcy lat udomowienia, pozostaje w głębi psiego serca dzika. Z powodu tego niejasnego statusu uważano, że pies ma kontakt z zaświatami, a czasem nawet, że jest istota diabelską. Seweryn Udziela odnotował, że w Ropczyckiem przebiegnięcie psa przez drogę uważano za przynoszące pecha, Franciszek Kotula zaś wspominał o psie wiejskiej czarownicy, co do którego nie wiedziano, czy jest psem, czy diabłem pod psią postacią.

Nawet jeśli psom nie przypisywano ciemnych konszachtów, nie miano wątpliwości co do tego, że widzą i wiedzą więcej niż wydaje się ich panom. Powszechnie uważano, że wyczuwają obecność istot nadprzyrodzonych i ludzkich dusz. „Każdy w tym miejscu coś widział, każdego coś straszyło: jeden widział białe króliki,  które były niby bardzo oswojone, a złapać się nie dały i uciekały tak, żeby goniącego  odciągnąć w pole; inny nic nie widział, ale pies, którego miał przy sobie, szczerzył zęby do czegoś i strasznie warczał; innego coś wodziło tak, że błądził po manowcach, nie mogąc trafić tam, gdzie iść zamierzał. Wszystko to działo się w nocy, na dniu zaś w południe straszyły południce” – wspomina Jan Słomka opowieści o nawiedzonym miejscu w pobliżu Dzikowa.
Jak pisze Kazimierz Moszyński, te psie zdolności były chętnie wykorzystywane w całej Słowiańszczyźnie do wróżenia. Również u Lasowiaków i Rzeszowiaków można było spotkać dwie wróżby obecne na całym interesującym Moszyńskiego obszarze. Pierwsza to wróżba, na wigilię św. Andrzeja, kiedy panny piekły podpłomyki i kładły je na podłodze izby, do której następnie wpuszczały psa. Której ciasto pies schwycił najpierw, pierwsza miała wydać się za mąż. Druga to wróżba wigilijna, gdy po wieczerzy panny wychodziły i nasłuchiwały, z której strony pies zaszczeka. Z tej strony miał bowiem nadejść jej przyszły mąż.

Nie wszystkie psie wróżby były tak wyczekiwane jak te dwie. Pies bowiem, wyjąc pod oknem, progiem, drzwiami lub z pyskiem do ziemi mógł zwiastować czyjąś śmierć. Ale to, że pies mógł wywróżyć śmierć kogoś z domowników nie znaczyło, że ma zamiar czekać na nią z założonymi łapami. „Według wyobrażenia gminu, psy śmierci okropnie nie lubią. Jak ją gdzie zobaczą, to okropnie wyją i szczekają. Gonią ją i szarpią; jak ją poszarpią, to ona się na nich zemści i puści na nich zarazę, tak, że wszystkie pozdychają. Dla tego śmierć okropnie się psów boi i ucieka od nich, jak człowiek od największej zarazy. To też się zawsze pyta: czy dużo psów jest? czy psy szczekają? a jak kto powić, że są, że ich jest dużo, to nie przyjdzie do tego domu. Jeżeli zaś ktoś powie, że ich nie ma, to zaraz tam idzie i często ten dom odwiedza” – odnotował w XIX wieku K. Matyas.

Janusz Radwański

Bibliografia


A. Karczmarzewski , Obrzędy i zwyczaje doroczne wsi rzeszowskiej, Rzeszów 1972.
F. Kotula, Przeciw urokom, Warszawa 1989.
K. Matyas, Śmierć w wyobrażeniach i ustach gminu, „Wisła” 1894, t. VIII.
K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian. T. II – kultura duchowa, Warszawa 1968.
J. Słomka, Pamiętnik włościanina, Warszawa 1983.
S. Udziela, Lud polski w powiecie ropczyckim w Galicyi, [w:] Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej t XIV, 1890.
Newsletter

Newsletter

Jeśli chcesz otrzymywać od nas informacje o bieżących wydarzeniach, zapisz się do naszego newslettera!
Elementy oznaczone gwiazdką (*) są obowiązkowe!